W jednej ze spraw prowadzonych przez Kancelarię r. pr. Blanki Kowalczyk zawisłej przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zeznania na piśmie złożył były pracownik Banku Millennium S.A. Świadek przeszedł ścieżkę awansu w w/w banku od asystenta klienta po starszego kierownika różnych oddziałów w Wielkopolsce. W przeciwieństwie do wielu obecnych i byłych pracowników banków, świadek nie unikał kwestii drażliwych dla banków oraz napisał to, co często umyka wielu profesjonalistom (w tym zwłaszcza ekonomistom), którzy w ostatnim czasie tak chętnie wypowiadają się na temat tzw. kredytów frankowych i postawy kredytobiorców uwikłanych w takie kredyty, zapominając, że ochrona konsumenta to również ochrona uczciwych przedsiębiorców i zaufania konsumentów do całego sektora bankowego.
Świadek zapytany o pouczenia, jakie były przekazywane klientom zainteresowanym kredytem indeksowanym do CHF świadek zeznał, co następuje:
„Nie jestem pewny, czy wszystkie wystarczające informacje odnośnie ryzyka były przekazywane klientom, dlatego odniosę się jedynie do sytuacji mi znanych. Wśród pracowników zajmujących się udzielaniem kredytów hipotecznych istniało raczej takie podejście, że skoro kurs CHF historycznie był tak korzystny, to raczej zawsze to będzie tańszy kredyt niż w walucie PLN. W dużej mierze tak to było przedstawiane klientom np. za pomocą symulacji (…) i kształtowania się kursu waluty CHF historycznie (…).
Klient ponosił bardzo duże ryzyko, a podejmowana decyzja nie była raczej w pełni świadoma w mojej ocenie (…). Nie spotkałem się z sytuacją, w której to pracownik Banku Millennium poinformował klienta, że może się zdarzyć takie ryzyko, iż:
- z uwagi na wzrost kursu CHF dojdzie do zdarzenia, że wysokość kredytu pozostającego do spłaty przewyższy wartość zabezpieczenia (hipoteki). Wówczas Bank postawi nowe warunki klientowi(…)”
Odnosząc się do Ubezpieczenia Niskiego Wkładu Własnego świadek uchwycił istotę problemu:
„Klient nie otrzymywał do wglądu umowy zawartej przez Bank Millennium SA z TuiR CIGNA STU SA, podczas podpisywania umowy. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, aby taka umowa była omawiana lub udostępniana klientowi, choćby celem poznania ogólnych warunków takiej umowy, której pośrednią stroną (odbiorcą warunków) był również sam klient (…).
Klient nie mógł negocjować tych warunków, np. co do wysokości składki, okresu obowiązywania umowy ubezpieczenia oraz sytuacji w której wartość kredytu indeksowanego stanie się wyższa od zabezpieczenia (hipoteki) (…). Postawione zobowiązania są jednostronne bez żadnej wymiernej korzyści dla klienta. Trudno stwierdzić, aby klient który posiada zobowiązanie do umowy takiego ubezpieczenia, która stawia sztywne warunki bez możliwości ich zmiany, mógł traktować to jako korzyść w kontekście udzielonego kredytu indeksowanego. Zawarte jest w tym również duże ryzyko związane z wysokością składki, jaką klient będzie musiał zapłacić Bankowi, z uwagi na przyjęty przez Bank algorytm wyliczania takiej składki. Taki czynnik ryzyka nie mógł być rzetelnie omówiony przez pracownika Banku, gdyż opierał się o daną „niewiadomą”. W umowie podana jest tylko wysokość składki za pierwsze 36 m-cy. Nieznana jest natomiast wysokość składki po tym okresie. W tym kontekście interes strony klienta nie był niczym zabezpieczony lub wsparty.”
A jak wyglądały szkolenia pracowników banku?
„W mojej ocenie i ówczesnej wiedzy, zakres i jakość szkoleń nie odpowiadały stawianym wymaganiom, jakie niosły ze sobą decyzje przy udzielaniu kredytów indeksowanych. Poziom wiedzy pracowników zajmujących się rozmową przy oferowaniu i sprzedaży produktów hipotecznych często nie był wystarczający i nie pokrywał odpowiedzialności w tym zakresie.
Działo się tak z uwagi na braki personalne na odpowiednich stanowiskach, częstą rotację pracowników oraz brakiem nakładów na prowadzenie profesjonalnych szkoleń i warsztatów. Nie funkcjonowały wówczas na dobrym poziomie w Banku szkolenia e-learning, poszerzające zakres wiedzy i kompetencji pracowników.”
Na koniec klika zdań prawdy o tym, jak wyglądały rzekome negocjacje w banku:
„Przy wnioskowaniu o kredyt hipoteczny można było wnioskować o zmianę wysokości prowizji za udzielenie kredytu i wysokość marży. Bank stosował wewnętrzne widełki na podstawie których odnosił się do takich negocjacji. Im wyższa kwota udzielonego kredytu, tym warunki mogły być korzystniejsze (…). Teoretycznie każdy klient mógł negocjować stawki, ale wewnętrznie istniał wspomniany podział i dość szablonowe podejście do takich negocjacji. Często zdarzało się również, że pracownik który wprowadzał negocjację do systemu, musiał najpierw uzyskać zgodę Dyrektora Regionalnego. Często w odpowiedzi na taką negocjację, pracownik słyszał od Dyrektora Regionalnego „ale co jeszcze temu klientowi sprzedasz?”(…) Stres i presja była wywierana na pracowniku, który wnioskował o zmianę standardowych warunków podczas składania wniosku o udzielenie kredytu.”
Zeznania świadka ujawniają to, co prawnicy reprezentujący kredytobiorców uwikłanych w kredyty powiązane z CHF wiedzą i piszą w swoich pismach procesowych od dawna. W odpowiedzi banki twierdzą, że pouczenia kredytobiorców były rzetelne i prawidłowe, szkolenia dla pracowników profesjonalne, a możliwości negocjacji umowy niemal nieograniczone. Bank Millennium S.A. na poparcie swoich twierdzeń zawnioskował o przeprowadzenie dowodu z zeznań w/w świadka. Trudno zatem doszukiwać się stronniczości świadka, który pracował w banku przez wiele lat na różnych stanowiskach i w różnych oddziałach. Mam nadzieję, że te słowa prawdy, przekonają nieprzekonanych i zachęcą kredytobiorców do walki o swoje prawa.